Memy, komentarze i jedna wielka – poniekąd słusznie – szydera. To efekt projektu znanego jako „Szkoła TVP”. Jedna wielka prowizorka, bylejakość i liczne błędy. Jaka z tego nauka?
Stres i kamera robią swoje
Łatwo się śmiać z wpadek siedząc przed telewizorem. Inaczej sprawa wygląda gdy to my mamy coś powiedzieć przed kamerą. Klasykiem internetu są „bo szyny były złe”. I chociaż mamy do czynienia z dziewczyną, która była reporterką i nie powinna była się spalić aż tak to każdemu kto się śmieje z tego polecam stanąć przed telefonem i nagrać swoją wypowiedź na podobny temat.
„Pociąg się rozbił, nie było ofiar. Za wcześnie by mówić o przyczynach, spekuluje się, że to kwestia szyn, ale śledztwo wykaże więcej.”
Banał. Prawda?
A jest to dziewczyna, która świadomie pracowała jako reporterka, miała ileś prób kamerowych i może jakieś doświadczenie.
„Cywilom tez się to zdarza” Pomyśli „A co ja nie wystąpię w Familiadzie? Toż to proste pytania są”. A potem jest sytuacja „więcej to jedno zwierzę to… lama”
Nie bez przyczyny takie teleturnieje w regulaminach mają, że nie można stresu wykorzystywać jako czynnika by domagać się odszkodowania za zrobienie z siebie idioty.
Winowajca twarzy nie pokazał
Prawdziwa wina leży po stronie producenta.
Po pierwsze – jest pierdylion youtuberów, którzy za chęć wypromowania się i parę groszy by zrobili porządny show. Można by wziąć chociaż nauczycieli, którzy pracują na platformach streamingowych i jakichś zdalnych korepetycji udzielają, bo kamera im niestraszna.
Jak podają niektóre źródła nauczycielki zostały wręcz na siłę wrobione (pewnie dlatego część naprawdę wygląda jakby była nie była to „Szkoła TVP” a kolonia karna).
Po drugie – zawsze potrzebne jest wsparcie merytoryczne i drugie spojrzenie. Ktoś powinien zobaczyć materiał, wyciąć niepotrzebne rzeczy, zrobić dubla w miarę potrzeby.
Nie wszyscy nauczyciele są wspaniali…
Nawet jeśli na co dzień nauczycielki nie są aż tak straszne to jednak trochę błędów popełniły. Dziwi mnie nagłe odkrycie, że na XXX nauczycieli w Polsce jakaś (nie będę zgadywał czy jest to 1% czy 75%) część nie zna się na swojej robocie – ani pod kątem wiedzy merytorycznej posiadanej ani metodyki nauczania.
Przykład ode mnie. W LO była chemiczka, która nauczała wersji chemii sprzed 50 lat (chociażby nazewnictwo), robiąc błędy merytoryczne (tutaj wierzę na słowo) czy rozpisując zadanie które dałoby radę zrobić w 3 linijkach na 3 strony. Nawet moja mama – chemiczka ze szkoły obok, zgrzytała zębami biorąc uczniów i musząc tłumaczyć „z chemicznego” na „język pani P.”.
Była też matematyczka, która potrafiła się zablokować na zadaniu i iść do najlepszego matematyka w środku lekcji, by ten jej powiedział gdzie robi błąd (nawet wyśmiewając ją przy swojej klasie mat-fiz). A jak poszliśmy z kolegami do innej na lekcję matmy to sami wskazywaliśmy jej błędy.
Polonistki też komentować nie będę, bo zasadniczo podobno nie umiem pisać, a jednak byłem dziennikarzem w gazecie ogólnopolskiej, a teksty PRowe piszę hurtowo i mam swojego bloga, którego czytają 3 osoby na krzyż (nie więcej pewnie).
Więc – tak jestem w sobie w stanie wyobrazić, że nauczyciel z Pcimia Dolnego robi błędy merytoryczne. A w połączeniu z kamerą kumulacja jest spotęgowana.
Oczywiście są też świetne przykłady – także ze wspomnianego LO. Ludzie, którzy przeszli przez najlepszego matematyka dostawali się na najlepsze wydziały i szkoły, a ci co przeszli piekło rusycystki i mieli u niej trójkę to nierzadko kończyli z wyróżnieniem lingwistykę.
Czy reforma szkolnictwa jest potrzebna? Pewnie tak, ale nie będę nawet próbował podpisywać się pod czyjąś wizją, ani snuł swojej. Nie znam się na tym.
Zanim jednak krytyka projektu „Szkoła TVP” zamieni się w hejt wobec nauczycielek powstrzymajmy się chwilę i wyciągnijmy bardziej produktywne wnioski.