• Home
  • /
  • Media
  • /
  • Jak nie(?)hejter Hołdys z rzekomym hejterem walczył…

Jak nie(?)hejter Hołdys z rzekomym hejterem walczył…

Zbigniew Hołdys niewątpliwie swoje miejsce w historii zajmie. Przy jego kawałkach niejedna para zaliczyła pierwszy pocałunek, pierwsze złapanie za cyca, czy może nawet pierwszy raz. Ba, może nawet poczęło się przy nich więcej dzieci niż przyniesie parę lat programu 500+. Potem pamiętam jego sklep muzyczny z wiosłem podpisanym przez Kirka Hammetta oraz ścianą gitar, która była dla mnie „ścianą płaczu i westchnień”, ze względu na ceny. Oprócz wielu innych działalności po drodze obecnie zamiast tworzyć piosenki Hołdys pisze felietony oraz różne rzeczy na Twitterze, do czego ma pełne prawo, bo  przebranżowienie się i wielozadaniowość to rzecz normalna na rynku…

Nie kupuję jednak narracji, w której jeśli Hołdys pisze o kimś per chuj, to jest to opinia „stanowcza” i „ostra”, ale jeśli po włożeniu kija w mrowisko parę mrówek zaczyna się odgryzać to jest już hejt, po którym należy wystąpić na okładce z Jarosławem Kuźniarem i apelem nie „zabijajcie nas”. Szczerze mówiąc przywykłem do czytania twitterowych kłótni i nie zamierzam się pod którąś stronę podpinać, bo argument „ad personam” jest najniższym z możliwych, nieważne czy w wykonaniu Tomasza Lisa, Roberta Ziemkiewicza, Krystyny Pawłowicz czy Stefana Niesiołowskiego.  Ale jeśli zamierzamy przykładać w dyskursie jakąś miarę to warto aby taką samą przykładać do wszystkich i nie stosować podwójnych standardów…

Teraz dochodzimy do sedna – Zbigniew Hołdys otrzymał na Facebooku wiadomość z prywatną opinią, nie anonimowy wpis z wulgaryzmami, czy życzeniem wszystkiego najgorszego. Wyrażone pod imieniem i nazwiskiem stwierdzenie, że działalność komentatora politycznego w oczach fanów jego muzyki może być źle widziana. Czy była to tzw. „konstruktywna krytyka”? Nie wiem, pewnie nie do końca. Na pewno była to opinia, którą co najwyżej należałoby olać, bo na parę osób chcących aby Hołdys przestał pisać na pewno znajdzie się też parę takich, które chciałby aby pisał więcej, lepiej i mocniej (nie mnie oceniać proporcje, bo nie robiłem badań). Jednak reakcja muzyka – najgorsza z możliwych – to upublicznienie wiadomości i żądanie od pracodawcy autora listu stanowczej reakcji tak jakby w liście zawarta była realna groźba przestrzelenia kolan. Wizerunkowo wygląda to na prawdziwą małostkowość i lekki przerost ego.

Z hejtem walczyć trzeba, bo jest to prawdziwa plaga. Przyklaskuję inicjatywie Filipa Chajzera publikowania danych ludzi, którzy wyrażają radość ze śmierci jego dziecka, bo taki czyn jest nie owijając w bawełnę skurwysyństwem pierwszej wody.  Każda osoba nawołująca do bicia, zabijania, życząca wszystkiego najgorszego czy chowająca się za stekiem przekleństw to hejter, z którym trzeba sobie radzić. Stanowczo i bez wahania. Ale nie jest hejterem ktoś komu nie podoba się nasz blog, felieton, piosenka czy ubiór i kto otwarcie o tym pisze, ale bez większej nienawiści.

Panie Zbyszku – niech Pan pisze dalej – ku uciesze jednych i zgrzytaniu zębów drugich. To Pana decyzja, Pana wizerunek i Pana droga… Ja nie muszę tego czytać, tak jak Pan mojego bloga. Ale w tym przypadku tej wiadomości to Pan strzelił sobie wizerunkowo wyszedł na awanturnika. Może jeszcze da się to odkręcić?

Zdjęcie w nagłówku Mundustwriter (CC)