• Home
  • /
  • Media
  • /
  • Odczepcie się od sportu, czyli o światłych pomysłach ekspertów od wszystkiego…

Odczepcie się od sportu, czyli o światłych pomysłach ekspertów od wszystkiego…

Dziwne to czasy, w których trzeba bronić nie tylko MMA, ale także podnoszenia ciężarów, siatkówki plażowej, czy piłki nożnej. A jeszcze dziwniejsze, że trzeba ich bronić również przed dziennikarzami sportowymi.

Przyzwyczaiłem się do sytuacji, w których trzeba walczyć o dobre imię MMA. Przez lata padło wiele negatywnych zdań na temat tej dyscypliny. Dzięki pracy i zaangażowaniu wielu osób sport, który miał problemy z uzyskaniem statusu legalności stał się prężną dyscypliną, oglądaną w głównych pasmach i największych stacjach telewizyjnych. Chociaż coraz mniej jest negatywnych opinii, czy przekłamań – nadal się zdarzają. Podchodzę do tego, wbrew pozorom, z dużym zrozumieniem, chociaż odruchowo lubię prostować błędy. Tutaj podziękowania dla redakcji Polityki, do której napisałem list dotyczący niefortunnie użytego sformułowania o MMA. List został wydrukowany, co jest dla mnie pozytywnym zjawiskiem. To, co zaskoczyło mnie przy okazji ostatnich dwóch dużych imprez sportowych to ataki na niektóre, wydawałoby się dobrze zakorzenione w świecie dyscypliny – a w zasadzie ich założenia.

Żeby nie było – uważam, że na temat sportu należy dyskutować w wielu aspektach. Można rozmawiać na temat aspektów technicznych (omówienie rozgrywek, zawodników itp.), czy też organizacyjnych (związki sportowe czy imprezy). Ale analizowanie sensu dyscypliny, czy też jej wartościowanie jest biciem piany.

„Mądrze zaczynają, a zawżdy na dupach kończą”

Tak mawiała Milva, postać z „Sagi o wiedźminie” Andrzeja Sapkowskiego. Nie sposób jej nie przyznać racji w kontekście m. in. wypowiedzi Magdaleny Środy dotyczącej piłki nożnej: „Bieganie za piłką, która musi trafić do celu, jest jak kibicowanie plemnikowi, który powinien odnieść prokreacyjny sukces, by legalizować męską władzę. Piłka nożna to bardzo falliczny sport. Euro było niewątpliwie świętem fallusa i jego potrzeb”. Zaprawdę, chociaż nie oglądam piłki nożnej zbyt często, to plemników tam nie widzę. Zastanawiam się jak pani profesor ogląda mecze z udziałem kobiet, albo wszelkiego rodzaju wyścigi. W tych drugich analogia z najszybszym plemnikiem jest aż nadto wyraźna. Nie mówiąc już o pływaniu. Dostrzegli to nawet internauci, tworząc „pierwsze zdjęcie Michaela Phelpsa”:

Nie wiem tylko jak na takie porównanie zareagowaliby sportowcy. Może kiedyś ktoś zada pytanie np. Usainowi Boltowi, czy biega po to, aby nieustannie poprawiać sukces swojego poczęcia. W końcu kiedyś był pierwszy z 39 mln plemników*, teraz udowadnia, że jest pierwszy z 7 miliardów ludzi na świecie.

Nie tylko piłka nożna tryska(!) seksem, podobnie jest z siatkówką plażową kobiet. W każdym razie wg Radosława Leniarskiego, który przy okazji Igrzysk Olimpijskich pojechał na rozgrywki tegoż sportu i nie omieszkał podzielić się swoimi przemyśleniami.

„Ale dlaczego podają wyłącznie wzrost i wagę? Czy naprawdę w tym sporcie chodzi o te wymiary?” Nieśmiało zauważam, że w wielu dyscyplinach kluczowe są wymiary, więc nie wiem skąd to zdziwienie. Dla przykładu: przed każdą walką w UFC, pojawia się tzw. „tale of the tape”, czyli tabela wyświetlająca parametry zawodników. Oprócz wzrostu i wagi, podawany jest także zasięg rąk oraz wiek. Ale nie jestem pewien, czy Pan Leniarski widział UFC, bo za MMA chyba nie przepada**. Dalej jest bardziej dosadnie i próba udowodnienia, że dyscyplina nie pasuje do igrzysk, bo sportu tam niewiele, ale to czego brakuje sportowo nadrabiane jest cyckami : „Pomysł jest […] skierowany prosto w rzesze samców na plażach świata śledzących z leżaka laski”.

Nie wiem skąd takie podejście do siatkówki plażowej kobiet, ale 13 lat wydawania „Wysokich obcasów” – walki o równouprawnienie kobiet i tępienia dyskryminacji (także w sporcie – vide niedawny reportaż o piłce nożnej kobiet) zostało przez pracownika Gazety Wyborczej chyba niezauważone. Osobiście liczę, iż nie trafi on na zawody brazylijskiego jiu-jitsu czy submission fighting bo, sprowadzi to tylko i wyłącznie do sapiących mężczyzn w obcisłych wdziankach, obściskujących się nawzajem, walcząc o dominację.

Można się zastanowić, czy problemem są rzeczywiście stroje zawodniczek. Lekkoatletki, gimnastyczki, zapaśniczki, pływaczki i wiele innych przedstawicielek (i przedstawicieli zresztą też) startuje w obcisłych lub dość skąpych strojach i nikogo to nie dziwi. Nie włączamy transmisji z tych dyscyplin aby „popatrzeć sobie” na ciała, ale rozkoszować się sportem. Postrzeganie siatkówki zaczyna się w redakcjach, gdyż ciężko znaleźć fotografie z zawodów, na której jest twarz zawodniczki, co zauważyli dziennikarze amerykańskiej edycji Metra: (Link). Jednak chyba zadaniem mediów powinna być zmiana tego postrzegania, a nie jego utrwalanie.

„Powiedzmy sobie szczerze, tutaj nie chodzi o sport, tylko o seks, chyba że jestem starym satyrem dewiantem.” Tutaj najlepszym komentarzem będzie milczenie. W końcu nie jestem seksuologiem…

Sport to (nie)zdrowie

Odkryciem, którym żyła strona główna Gazety Wyborczej przez parę dni to fakt, że sportowcy się kontuzjują, a ciężarowcy chyba najbardziej. Czas przestać żyć urojeniami: sport zawodowy to nie jest zdrowie, dewiza de Coubertina, że „liczy się udział” to mrzonka. Sportowiec to zawód uprawiany dla wyników (co daje przełożenie na finanse). Wybrany mniej lub bardziej świadomie – w tym samym wieku niektórzy rozpoczynają grę na instrumencie muzycznym co inni treningi. Nie wiem skąd taka akurat krucjata dotycząca ciężarowców. Może zawiedzione nadzieje medalowe, czy nieudany zakład bukmacherski?

„To dramatyczna historia, a finał jej jest taki, że człowiek, który nie zdobędzie medalu, ma zrujnowane zdrowie” stwierdziła Wielowieyska po tym jak Marcin Dołęga w wywiadzie wymienił swoje kontuzje. Nie wiem jaki sport lubi prezenterka TOK FM, ale chyba czas, żeby ktoś (pewnie nie ja, bo nie sądzę aby ten artykuł do niej dotarł) jej wytłumaczył, że również wiąże się on ze zrujnowanym zdrowiem jego przedstawicieli. Skoki narciarskie? Przypomnę, że np. po lądowaniu w Kuusamo (trening!) na niemal płaskim podłożu, po przeskoczeniu skoczni Adam Małysz przeciążył sobie kolano i jego starty były zagrożone. Ponieważ nieraz zdarzało mu się dolatywać niemal do granicy bezpieczeństwa również można się zastanowić jak wyglądają jego kolana i czy ten sport nie jest zbyt dewastujący. Dodając do tego upadki Thomasa Morgensterna czy Jana Mazocha wniosek jest jednoznaczny. Zakazać!

„Kręgi czasami się przestawiają i trzeba oddać się w ręce terapeutów, wszystko ustawić. Nic innego nie pomoże. Czysta mechanika. Sportowcy są często bardziej upośledzeni od zwykłych ludzi, np. moje kręgi są ruchome. We właściwych miejscach trzymają je tylko mięśnie.” przyznał Tomasz Majewski w Playboy’u. Gdyby nie zdobył po raz drugi medalu obawiam się, że również pojawiłyby się postulaty o zakazaniu pchnięcia kulą. Siatkarze wrócili jednak bez medalu, więc również można zakazać ich dyscypliny w trosce o kolana czy palce. Piłka ręczna? Przypadek Karola Bieleckiego (utrata oka) jasno pokazał, że w cywilizowanym świecie nie ma na nią miejsca. Marcin Wasilewski i jego złamanie potwierdzają te same obawy dotyczące piłki nożnej (nie dość, że plemniki to jeszcze się kontuzjują).

Idziemy dalej. Gimnastyka sportowa czy artystyczna również nie oszczędza stawów. Większość zawodniczek przechodzi na emeryturę w wieku około 25 lat. Delegalizacja od zaraz! Nazwa przypadłości „łokieć tenisisty” również nie wzięła się z przypadku. Zabrać Radwańskiej rakietę, bo nie wie co czyni! Wymieniać można tak w nieskończoność dodając do tego np. sportowców, którzy umarli przedwcześnie: Florence Griffith – Joyne (biegaczka), Alexander Dale Oen (pływak), Kamila Skolimowska (rzut młotem) czy Fabrice Muamba i Piermaro Morsini (piłkarze) i inni. Przyczynami mogły być przeciążenie organizmu, niewykryte wcześniej wady czy podejrzenie dopingu. Sport – zakazać! (w sumie w artykule „Przekroju” podobna teza pada, więc może nie wywołujmy wilka z lasu).

Co więcej, idziemy jeszcze dalej – nie tylko sport zawodowy jest niebezpieczny. Przestańmy tworzyć kult artystów. Rozwiązać należy filharmonie oraz szkoły muzyczne. Skrzypkowie mają wady kręgosłupa wskutek nieergonomicznej postawy. Kontrabasiści mają prawie ramie wyżej i również przeciążone kręgosłupy. Grający na instrumentach dętych muszą opierać instrument na kciuku prawej dłoni – kontuzje palca oraz całego nadgarstka murowane. Czas zlikwidować te kuźnie kalek jakimi są orkiestry i opery!*** Że o balecie nie wspomnę.

Żarty na bok, wróćmy do sedna. Sportowiec decydując się na trenowanie i startowanie bierze na siebie ryzyko. Ta decyzja może zaważyć na jego dalszym życiu. Jednym się uda, drugim nie. Ale tak samo niepewne jest oddanie siebie instrumentowi, czy nawet pójście na niewłaściwe studia. Szanujmy sportowców, którzy oddają się dyscyplinom, bo każda ma swoje trudności i każda wymaga od organizmu zaangażowania, za które się płaci. Tym bardziej szanujmy przedstawicieli dyscyplin niszowych (w Polsce oznacza to niemal każdą), którzy nie mają takiego dofinansowania jak np. piłkarze.

Nie musimy lubić wszystkich dyscyplin i oglądać ich z zapartym tchem. Ja osobiście, ale jest to moje zdanie nie przepadam za oglądaniem ludzi w małych samochodzikach, które śmiesznie bzyczą (wyścigi F1), suwaniem kamieni po lodzie (curling), wszelkiego rodzaju zjazdami narciarskimi i wieloma innymi. Często wiem jednak czego dana dyscyplina wymaga od organizmu i dlaczego mam szanować ludzi, którzy robią to na co dzień. Lepsze to niż próby zakazywania sportów, bo są szkodliwe, czy głupie.

Należę do, jak sądzę, coraz mniejszej grupy osób które nie wypowiadają się publicznie na tematy, na których nie znają się najlepiej. I o to samo apeluję to wszystkich, nie tylko tych, których wymieniłem z nazwiska.

*zgodnie z Parametrami nasienia prawidłowego WHO z 2010 r.
**Wnioskuję to z wypowiedzi na temat Andrzeja Gołoty: „Nie widzę Andrzeja Gołoty na ringu w 2010 roku. Przynajmniej na ringu bokserskim, bo może ktoś mu zaproponuje MMA. To byłoby coś dla niego. Boks od samego początku go ogranicza, nie może nikogo ugryźć, uderzyć poniżej pasa. W MMA niby też jest jakiś sędzia, ale sądząc po walce Pudziana z Najmanem żadne reguły nie obowiązują”. To zasługuje na osobny komentarz, nie mieszczący się w konwencji artykułu.
***Podziękowania dla kolegi – instrumentalisty po Akademii Muzycznej, za uświadomienie mi zagrożeń tego okropnego świata muzyki.

[Felieton ukazał się w serwisie NaTemat 16 sierpnia 2012 r.]