Protesty w miastach, zakorkowane centra miast i transparenty typu Uber = HIV (aż się chce dopisać – „to używaj gumki”) mają za zadanie zmusić rząd do delegalizacji aplikacji i przywrócenia dawnego porządku. Rozumiem frustrację – każdy przewieziony przez innego kierowcę pasażer to realny brak zarobku. Jednak w walce o klienta warto też zrobić mały rachunek sumienia i wyeliminować zachowania, które ciążą na całej branży. Wygracie wtedy na płaszczyźnie normalnej konkurencji rynkowej.
„Którędy jedziemy?”
Zazwyczaj w tym pytaniu podtekst brzmi: „na ile znasz miasto i czy zorientujesz się, że Cię wyroluję”. Jasne, że trasa może się lekko różnić – to nie apteka, że wyliczone wszystko jest do najdrobniejszych ułamków, niemniej opowieści o podróży po Warszawie z zahaczeniem o Ożarów Mazowiecki, albo konieczność przekraczania aż trzech mostów nie są niczym niespotykanym. Zwrócisz uwagę na to, że osaczacie miejsce docelowe jak drapieżnik ofiarę – zero zażenowania i jakieś burknięcie pod nosem. Jako, że z racji pracy często podróżuję z tego samego punktu A do tego samego punktu B niejednokrotnie obserwowałem odchylenia cen rzędu 50% za analogiczny kurs (w tej samej korporacji, czyli przy identycznych stawkach).
Oczywiście – podchmielony pasażer sprawia, że ryzyko naciągnięcia jak w klubie Cocomo wzrasta wielokrotnie. Bo w przypadku kłótni – kto uwierzy pijusowi?
Od poważnych rozmów po żarciki
Jasne – czasem mogę uskutecznić „small talk” i pogadać o tym jak Legia grała w Lidze Mistrzów, czy tym że robi się już coraz cieplej, ale nie mam ochoty analizować sytuacji politycznej w tym kraju, wypowiadać się o problemie uchodźców czy ocenie konieczności organizowania parady równości w Warszawie. Tym bardziej nie chcę słuchać o tym.
A rozpoczynanie kursu od dowcipu: „Czemu kobiety są głupie? Bo kto to słyszał by brać ptaka do buzi, hue, hue…” – po prostu nie! (autentyk!)
Kultura osobista
Opryskliwy kierowca, który zaczął robić awanturę za nic, czy kazał wyp…ać z samochodu też się zdarza. Do rękoczynów również droga niedaleka. Często jest to konsekwencją poprzedniego punktu – nie trafiło się z dowcipem czy poglądami. Zaczyna się od „Kto to słyszał, by te zboczuchy tak się afiszowały – tfu!” a kończy „Będzie mi tu skarżył na mnie – won z samochodu bo w ryj dam pedale jeden” (podobny przypadek spotkał Patryka Chillewicza). Dochodzenie sprawiedliwości to droga przez mękę.
Czego oczekuję jako pasażer?
Oczywiście – nie wszyscy taksówkarze są źli. Spotkałem także wielu miłych, pomocnych i konkretnych. Oddając sprawiedliwość trzeba zaznaczyć, że Uber również nie jest rozwiązaniem idealnym. Ostatnio prawie spóźniłem się na ważne spotkanie, bo kierowca stanął nie tam gdzie trzeba, następnie podał przez telefon inną lokalizację i zgodnie z polityką firmy odjechał po 5 minutach, co kosztowało mnie nieuzasadnione 10 złotych i kawał stresu. Uber nie może też korzystać z pasów dla taksówek i nie zawsze jasne jest postępowanie w razie wypadku. Zdarzają się przypadki dużych strat na „cenach dynamicznych” – czyli jak widać nauka od starszych po fachu nie poszła w las. Nie ma także konieczności licencjonowania kierowców, więc jest to czysta prowizorka (z drugiej strony – jak widać licencja nie gwarantuje uczciwości czy jakości usługi).
Jako osobie, która potrzebuje czasem podwózki jest mi wszystko jedno jakie logo będzie miał samochód, który dostarczy mnie do punktu docelowego. O tym abym zostawił swoje pieniądze może zadecydować:
-sztywna opłata za kurs, nieważne, którą drogą pojedzie taksówkarz. W czasach GPS można to uśrednić. Po potwierdzeniu będę spokojny i nie muszę patrzeć na licznik
-możliwość płatności kartą czy aplikacją (niektóre korporacje mają.)
-kamery wewnątrz samochodu (albo chociaż mikrofonu) motywujące do nienagannego zachowania.
Taksówkarze – jesteście na takie rzeczy gotowi?
fot w nagłówku Song Zhen (cc)