Nie lubię obecnego rządu. Jako osoba interesująca się PR ubolewam, że osoba pokroju Bartłomieja Misiewicza piastuje stanowisko rzecznika prasowego w takim urzędzie jak MON i pyta o podstawy prawne zadawania pytań przez dziennikarza. Niektóre wypowiedzi ministra Waszczykowskiego wołają o pomstę do nieba i nie tylko o San Escobar chodzi. Jacka Kurskiego analiza konstytucyjności randek gejowskich wywołuje bardziej poczucie zażenowania niż śmiech. Nic nie przekonało mnie o zasadności hipotezy w Smoleńsku i dawno nie oglądałem „Wiadomości”, a jeśli już to w celu analizy. Żenująca jest ekspertka MEN ds. od edukacji seksualnej, a tabletka „po” powinna być dostępna bez recepty. To tylko niektóre przykłady, a jest ich sporo. Nie wiem co musiałoby się wydarzyć, abym oddał swój głos na polityka spod znaku PiS. Wszystko byłoby piękne gdyby nie jeden fakt…
… ten disclaimer muszę dodawać za każdym razem gdy ośmielę się skrytykować lub wyśmiać jakiekolwiek zjawiska związane z opozycją. Dzisiaj wrzuciłem link do wywiadu Roberta Mazurka z Magdą Jethon, w którym – przy całej sympatii dla niej i sentymentu dla audycji „Pani Magdo pani pierwszej to powiem” – naczelna portalu koduj24 zrobiła sobie sama krzywdę, podobnie jak dość dawno Mateusz „dwa lata temu nie piłem też herbaty” Kijowski. Mazurek ma bardzo niewygodny styl dla rozmówcy i w szczególności nie daje się nabrać na wzniosłe gadania emocjonalne. Zagnał rozmówczynię do narożnika i całość rozmowy można sprowadzić do zdania: „Protestuję, ale w sumie nie wiem czemu. Tamci to chamy i są be, ale na chamstwo z naszej strony można przymknąć oko”. Wrzuciłem link na profil prywatny i wtedy ktoś zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem nie można mnie nazwać „apologetą dobrej zmiany”, bo chyba ciut za dużo materiałów wrzucam w tym tonie wrzucam (nie tyle wychwalających rząd, ale krytykujących działania opozycji). Moja analiza wykazała, że nie ale i tak przeczytałem, że „skoro nie tylko ja odniosłem takie wrażenie to może coś jest na rzeczy”. Bo nierównowagę w tę stronę można zauważyć i wytknąć. Inna sprawa, że na przestrzeni dwóch miesięcy wrzuciłem może 3 rzeczy okołopolityczne (z czego także krytykujące nepotyzm w PiS), więc ciężko o reprezentatywną próbę.
Przykład spoza mojej tablicy. Znajomy wrzucił cytat z Twittera Tomasza Lisa: „Co Szyszko robi z drzewami, to Kaczyński z demokracją, Morawiecki z gospodarką, Zalewska z edukacją, Ziobro z sądami, Macierewicz z armią…”. Aż prosiła się tutaj puenta „…a Tomasz Lis z dziennikarstwem”, którą zresztą napisałem zaznaczając, że to tekst dla śmiechu i nie zamierzam się wdawać w dyskusje na temat stanu mediów. Zwykła cięta riposta – sztuka dla sztuki. Na wszelki wypadek dodałem jednak całą litanię potencjalnych kontrargumentów, mogących się pojawić… Nie pomogło i oczywiście musiałem się tłumaczyć, że nie mam kolekcjonerskiego wydania filmu „Smoleńsk” na DVD z autorami twórców.
„Nie z nami to przeciw nam”
Fakt, że dostało mi się ostatnio pod tym kątem nie oznacza, że zjawisko jest charakterystyczne wyłącznie dla jednej strony politycznego dyskursu. Wystarczy skrytykować nawet fragment „dobrej zmiany”, by rzucić na siebie podejrzenia o bycie resortowym, zaślepionym lemingiem głosującym na Tuska. Takie głosy o sobie też słyszałem…
Chcę krytykować Mateusza Kijowskiego nie będąc posądzanym o proPiSowskie postrzeganie świata. Będę śmiał się Misiewicza, ale niech Nowoczesna nie cieszy się zawczasu z mojego głosu w urnie bo jej lider również potrafi mnie rozbawić. Nie chcę być zaliczanym do żadnej grupy poglądów, wyznań czy partii dopóki nie wyrobię sobie stosownej legitymacji czy innego dowodu przynależności. Mogę popierać jedną wypowiedź polityka, aby za następną go zjechać, przynajmniej dopóki ten nie zatrudni mnie na stanowisku rzecznika prasowego.
Nie dajmy się wciągać w plemienne wojny polityków w telewizji. Im za to płacą… A w zasadzie to my im za to płacimy…
Zdjęcie w nagłówku autorstwa Nilsa Rinaldiego (cc) symbolizuje naszych polityków – tłuści i obrzucają się błotem.