Tematy światopoglądowe mają to do siebie, że ile słów by nie zostało napisanych – spokojnych czy emocjonalnych – nikt zdania raczej nie zmieni. Tomasz Terlikowski pisze dla swoich, Kazimiera Szczuka dla swoich, a osoby z drugiej strony barykady co najwyżej się powkurwiają czytając ich prace. Z tego powodu też nie zamierzam rozważać wszelkich subtelności w temacie przerywania ciąży (oraz prawa do niego). Jednak publicystyka to jedno, ale kiedy słowa ktoś chce wdrożyć w życie czasem zaprotestować trzeba.
Zanim przejdę do właściwego protestu zacznę od swojej teorii spiskowej dotyczącą tematu aborcji. Lat temu prawie 25 została stworzona obecnie obowiązująca ustawa antyaborcyjna zwana szumnie kompromisem, lub tak bardziej realnie – zgniłym kompromisem. Nie pasuje on żadnej stronie. Ani środowiskom kobiecym, bo powstał za ich plecami, a tworzyli go politycy w zespół z klerem, ani tym bardziej tym, którzy uważają, że po stosunku zanim zapłonie papieros w pokoju znajduje się trzecia osoba.* Od tego czasu ustawa jest trupem pochowanym dość płytko, który już od dawna śmierdzi, ale którego nikt nie chce dotknąć. Jak przychodzi „co do czego” to liberałowie okazują się nie dość liberalni, ale zagwozdkę mają także politycy konserwatywni. I teraz zaczyna się właściwa teoria spiskowa: chociaż światopoglądowo politycy prawej strony popierają zaostrzenie ustawy, zdają sobie sprawę, że wahadło raz wychylone nie wróci do pierwotnego stanu. A elektorat wymaga „ratowania życia”… Dlatego raz na jakiś czas dopuszczają projekty do czytania, czy głosowania ale zawsze one przepadają. Wyborcy są zadowoleni z kolejnej próby, a jednocześnie sytuacja strategicznie zostaje odłożona bez zmian na kolejne lata. Mam nadzieję, że tak będzie i w przypadku obecnego czytania i będę na spokojnie mógł się chwalić: „a nie mówiłem”.
Jeśli jednak obecny projekt zostałby uchwalony oznaczałby, nie tylko wyzerowanie obecnego wachlarza sytuacji, w których aborcja jest dopuszczalna. Nie tylko „obowiązkiem” będzie rodzenie dzieci pochodzących z gwałtu, czy takich, których szanse przeżycia są mniejsze niż dziesięciokrotna wygrana w Lotto z rzędu. W przypadku spowodowania „śmierci dziecka poczętego” (zapis z ustawy) uruchamiana będzie procedura, która może doprowadzić do kary więzienia i ciągania kobiety po sądach i nakazanie jej udowodnienia wszelkich okoliczności łagodzących (zagrożenie życia, czy nieumyślność), a wszelka pomoc kobiecie ciężarnej będzie utrudniona, bo lekarz na samą myśl papierologii będzie wolał umyć ręce…
Do takiej sytuacji nie możemy dopuścić. Fundamentalistom trzeba powiedzieć zdecydowane „nie”!
*to słowa George Carlina albo Billa Mahera…