Ekiden – spontaniczna życiówka

Minęły dwa tygodnie od Orlen Warsaw Marathon, które upłynęły na regeneracji oraz stopniowym powrocie na matę. Niestety absencja zrobiła swoje i mam dużo do nadrobienia w Brazylijskim Jiu-Jitsu. Z drugiej strony wszystkiego nie zapomniałem, więc aż tak źle nie było.

Planowałem zrobić sobie mały odpoczynek od biegania, ale w sobotę na tablicy kolegi pojawiło się ogłoszenie o możliwości wystartowania zamiast niego na 10 km. Havas Running Team potrzebowało wsparcia, którego nie mogłem odmówić z przynajmniej dwóch powodów. Po pierwsze – miałem wolną niedzielę. Po drugie – oficjalne info niebawem.

Być częścią maratonu

Słowo ekiden pochodzi od japońskiego wyrażenia ekiden-kyōsō i oznacza długodystansowy bieg sztafetowy. Tym razem sześcioosobowe drużyny musiały przebiec pełny dystans maratoński podzielony na etapy: 7,195 km + 10 km + 10 km + 5 km + 5 km + 5 km. Areną zmagań był dobrze znany mi Park Szczęśliwicki.

Trasę składającą się z czterech okrążeń po 2,5 km oceniam dość przyjemnie, ale jako nienadającą się do bicia rekordów – dużo zakrętów oraz prawie pionowe półmetrowe podejście, które oczywiście nie stanowiło problemu, ale powodowało utratę prędkości. Moja tura miała chyba najlepsze warunki w porównaniu do pierwszej (największy żar) oraz ostatnich dwóch (ulewny deszcz). Temperatura jednak dała się we znaki. Punkty nawodnieniowe były dla mnie ważniejsze ze względu na możliwość oblania się wodą niż łyknięcia izotonika, którego brałem homeopatyczne ilości.

Według wskazań organizatora moja działka została pokonana w 48:08, co jest lepsze niż mój dotychczasowy rekord zdobyty podczas Biegnij Warszawo. Ponieważ trasa miała swoje wady, o których pisałem powyżej, czekam na lepsze, bo czuję, że w tym roku pęknie 45 minut.

Warto też wspomnieć, że Ekiden to inicjatywa charytatywna – startujące drużyny miały możliwość weprzeć jedną z trzech organizacji: Fundację Spartanie Dzieciom, Komitet Ochrony Praw Dziecka lub Fundację Synapsis.

Na uwagę zasługują też medale indywidualne, które składają się na jeden duży – przy robieniu zdjęcia chyba nie było osoby, której nie skojarzyło się to z Kapitanem Planetą.

Kolejne biegi już wkrótce – teraz mały powrót do tych z przeszkodami. Bardzo mocno muszę też wziąć się za swoje jiu-jitsu

Ekiden Team

Ekiden Team