Mobbing nie może być usprawiedliwiany!

To będzie chyba najbardziej osobisty wpis jaki przyszło mi pisać. Pewnie nigdy bym się nim nie zajął sam z siebie, gdyby nie całe zamieszanie na linii: Tomasz Lis, Szymon Jadczak, mobbing oraz internet, chociaż tak naprawdę dopiero piątkowe wystąpienie Jacka Żakowskiego w TokFM sprawiło, że mi się ulało i nie wytrzymałem.

Nie tylko znam ofiary mobbingu osobiście i wiem jaką potrafią płacić cenę, ale w jednej z firm sam „posmakowałem” tegoż procederu. Wiecie co jest najgorsze (oprócz poniesionych kosztów)? Że publicznie nie mogę podać dużo więcej szczegółów – ani dotyczących firmy, ani osoby. Wiązać by się to przecież mogło z pozwem za zniesławienie, koniecznością udowadniania swoich racji (parę dowodów mam do tej pory, ale kto chciałby tracić czas i pieniądze na prawników). Zatem nie licząc bliskich i znajomych, którzy wiedzą, ograniczę się do pisania o samym doświadczeniu. Odnosić się będę też do tego co piszą ludzie na Twitterze, czy publicyści, bo jeśli mam być szczery to ostatni tydzień obfitował w większą liczbę fikołków i rozkroków niż akrobatyka na Igrzyskach Olimpijskich.

Część rzeczy będę pisał też w oderwaniu od medialnej sprawy – głównie dlatego, że chodzi o całe zjawisko jakim jest mobbing, o którym należy mówić coraz częściej.

Czym jest mobbing i dlaczego to nie to samo co „zjebka”?

Zgodnie z art. 943 § 2 „Mobbing oznacza działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników.”, a słynną listę 45 zachowań mobbingowych stworzył Heinz Leymann. Tyle z definicji…

Zatem drodzy utyskujący, że „teraz to już nie można nikogo ani opierdolić ani komplementu powiedzieć”, bo obecne pokolenie jest delikatne i płacze gdy stawia im się wymagania zapoznajcie się z powyższymi definicjami.

Są branże działające na wysokich obrotach i pod dużą presją, w tym oczywiście media, PR, reklama, biznes, showbiznes, finanse, prawo i wiele innych. Wyniki, kryzysy, goniące terminy, odpowiedzialność – wchodzi na głowę, ale da się to lubić. Jednak czym innym jest chęć dotrzymania jakości pracy, zwrócenie komuś uwagi, że coś zostało zrobione źle i wiele innych, a czym innym regularne awantury, uwagi personalne, podkopywanie pewności siebie, ośmieszanie na tle zespołu, wykorzystywanie pozycji.

Mobbing to nie jednorazowy incydent. To gotowanie żaby – zaczyna się spokojnie, tu zwrócenie uwagi, tam zwrócenie uwagi a kończy na tym, że jeden pracownik jest regularnie (nie będę owijał w bawełnę, bo przekleństwa bywają uzasadnione) „jebany” przy całym zespole, w którym każdy ma nadzieję, że następnym razem nie trafi na niego/nią.
Często nawet niesłusznie, a z małych rzeczy robi się olbrzymie przewinienia. Widziałem dorosłych ludzi stojących na baczność z miną przedszkolaka oraz osoby mobbujące, które po awanturze z rzucaniem telefonów wychodzą do reszty firmy z miną, jakby ciśnienie nie podniosło nawet o kilka uderzeń.

Z drugiej strony miałem (a teraz także mam) też świetnych szefów i przełożonych, z którymi niejeden trudny projekt się realizowało. Dziękuję za empatię i wszystko.

„To czemu się nie zwolnili jak im tak źle było”

Tutaj nie sposób nie odnieść się do głośnej sprawy. Rynek mediów największy nie jest, zwłaszcza po pandemii. Nie zawsze opcja zmiany jest prosta, łatwa i oczywista. Bo z jednej strony ma się codziennie dość i na myśl o pracy robi się niedobrze, ale z drugiej pracuje się w firmie o ugruntowanej pozycji (a taką niewątpliwie jest redakcja Newsweeka, chociaż przeciwna strona uważać będzie inaczej). Są jakieś zarobki. Kredyty, długi, rodzina. Czy zrezygnować z branży? Czy iść na stanowisko gorzej opłacane? To są trudne pytania, zwłaszcza, że osoba doświadczająca mobbingu czasem sama się próbuje przekonać, że „jeszcze wytrzyma”, „poczeka na okazję”, „nie jest tak źle”.

Nie chcę się wypowiadać, za wszystkie ofiary, chociaż w internecie kpi się z opisów o płakaniu. W moim przypadku obyło się bez łez, ale zdarzało się, że trzeba było w czasem wracając do domu zahaczyć o monopolowy. Nie przerodziło się to w nałóg, co nie zmienia faktu, że ewentualny drink po pracy powinien był kojarzony z relaksem a nie koniecznością. Nie odbyło się także bez strat psychicznych – pewność siebie wraca do poziomu sprzed lat i każde potknięcie (nawet w nowej pracy) sprowadza się do myśli „a może rzeczywiście się nie nadaję. Ale dało radę z tego wyjść. Znam przypadki dziewczyn, którym lekarz kazał wziąć wolne, bo nie wytrzymają dłużej, a stres psychiczny odbijał na ich cyklu. Są także wyznania o depresji, a w skrajnym przypadku także – myślach samobójczych.

Jednostki wybitne są trudne… Nie…

Wydawało mi się, że miękkiego usprawiedliwiania czynów w postaci słów „Zwłaszcza, że jaki Lis jest, taki jest, ale nie da się zaprzeczyć, że to jeden z najwybitniejszych twórców polskich mediów.” i podobnych głosów nic nie przebije. Jednak tutaj wchodzi Maciej Wierzyński cały na biało: „Mam smutne wrażenie, że Polska jest za mała dla ludzi wybitnych, nietuzinkowych. Nie jest w stanie ich pomieścić, jest jednak także za biedna, żeby się ich pozbywać. Tak uważam. Uważam też, że – ogólnie rzecz biorąc – przynoszą więcej korzyści, niż sprawiają kłopotów. Bo nie mamy ich za wielu.”. Ani jeden ani drugi nie poświecili dużo uwagi ofiarom.

Czyli w skrócie „jeśli jesteś jednym z nas i lubimy Cię możesz więcej niż inni. Pewnie nie wybaczylibyśmy tego zachowania z drugiej strony.”.

O mobbingu trzeba mówić głośno

Zgłaszanie mobbingu jest trudne – wymaga udowodnienia wszystkich przesłanek, pokazania, że jest się słabym itp. Pan Żakowski dał genialną radę: „miałbym żal do moich kolegów i koleżanek, gdyby mi nie powiedzieli, gdy sądzą, że traktuję ich nieodpowiednio”.

To powiem z mojego podwórka. Zwróciłem uwagę. Kulturalnie i grzecznie. Na mailu (mam go do dzisiaj, bo wysłałem udw na prywatnego maila). Tak jakoś wyszło, że miesiąc później już nie pracowałem w danej firmie. „Pszypadeq?”. Zwłaszcza, że miesiąc, w którym dostałem wypowiedzenie obfitował w jakieś sukcesy, które też mam udokumentowane.

Chciałbym, żeby sprawa w Newsweeku została wyjaśniona do końca. Co prawda pomimo potwierdzenia zarzutów przez Żakowskiego (miała być obrona, wyszło inaczej), wstępniaka Sekielskiego przyznającego, że było wiele złego w redakcji czy wystąpienia Renaty Kim nadal wiele osób jest w fazie bezmyślnego bronienia oraz „nasizmu”.

Nie mam złudzeń. Mobberzy nie będą mieć wyrzutów sumienia – może być to wyparcie, czy spektrum socjopatii. W przypadkach, które znam do końca a także twittach Tomasza Lisa („Wskoczenie na plecy większemu od siebie nie czyni człowieka większym. Jedynie trochę wyższym, ale też tylko na chwilę.”) widać to bardzo dobrze. Dlatego ważne jest aby działały odpowiednie procedury antymobbingowe.

Jeśli jesteś mobberem – to delikatnie mówiąc, nie ma dla Ciebie miejsca w cywilizowanym świecie. Nie chodzi o całkowitą śmierć cywilną – dość naiwnie chcę czasem wierzyć w drugie szanse. Ale dopóki nie zmienisz siebie i swojego postępowania – nie pracuj z ludźmi.