To będzie fajny rok – Półmaraton Pokoju ukończony

W sezon 2022 wchodzę z przytupem. Nie pod kątem wyniku, bo ten – 02:08:27 – biegowo jest najgorszym w moim wykonaniu na dystansie półmaratonu, nawet o 10 sekund gorszym niż na poprzednim Półmaratonie Warszawskim, ale energii i nastawienia.

Niestety na tydzień przed (chyba już tradycyjnie) dorwała mnie infekcja. Niegroźna, ale jednak wymagająca sporej ilości czosnku, witamin, napojów, leków czy suplementów. Na szczęście z dnia na dzień było coraz lepiej i start był możliwy. Aczkolwiek temat czosnku jako świetnego i jego właściwości może poruszę w przyszłości 😉

Wracają emocje

W ramach solidarności z Ukrainą 16. Półmaraton Warszawski nosił nazwę Półmaratonu Pokoju, co miało dla mnie duże znaczenie. Na różnych etapach życia zawodowego poznałem kilka osób z Ukrainy – zarówno mieszkających od paru lat w Polsce jak i takich, które musiały się chować w kijowskim metrze przed atakami. Jestem za stary by wierzyć, że hashtagi zmieniają świat, bo prawdziwa pomoc to czyny oraz pieniądze, niemniej uczestnictwo w drobnych gestach to fajna rzecz.


Russkij wojennyj korabl, idi nachuj

Sobotnia wizyta  w Biurze Zawodów nastawiła mnie bardzo pozytywnie. Starałem się odwiedzić każde stanowisko i ściankę. Po dwóch pandemicznych latach czuję ogromny głód takich wydarzeń i cieszyłem się każdą minutą czy zdjęciem. Zdecydowanie wolę odbierać pakiet osobiście niż ustawiać opcję wysyłki.

Mój wpis na ścianie z intencjami biegu

Po raz pierwszy też od dawna zrobiłem sobie nową playlistę na bieg. Niby nic, a jednak.

Znajomi, znajomi wszędzie.

O to że dobiegnę, dojdę, czy nawet jak trzeba dopełznę jestem spokojny – jak mawiał znajomy operator „nie takie imprezy się kładło”. Mimo, że (przynajmniej wg przyznanych numerów startowych) w biegu udział bierze 8 tysięcy ludzi – wokół same znajome twarze.

Jak zawsze do miasteczka biegowego docieram z minimalnym wyprzedzeniem. W drodze do depozytu spotykam się z rozgrzewającą się Olą – znajomą ze studiów, która debiutuje. Dodaję jej otuchy i uciekam dalej by zostawić tobołek.

Gotowy (prawie) do biegu udaję się w poszukiwaniu Toi Toia. Przy jednej z kolejek spotykam znajomego z branży PR – szczęściarz stoi na początku kolejki, ale nie umiem się wbijać na cwaniaka, więc zbijam pionę i idę do innego zagłębia toalet gdzie w kolejce spotykam Adkę – drugą nowicjuszkę. O to, że da radę dziewczyna jestem spokojny jak o to, że następnego dnia wstanie słońce. Startujemy razem, chociaż dość szybko się rozdzielamy, ale już na drugim kilometrze na plecach biegacza widzę znajome logo Spartan Training Group Warszawa. Kumulacja zbiegów okoliczności – gościu biegnie z razem z grupą Spartanie Dzieciom.

(Naprawdę tak było)


Na ostatnich metrach z kolei spotykam trzecią znajomą debiutantkę – Olę. Miło jest cały czas. Dobrze, że mogę traktować ten bieg jak fajne wydarzenie towarzyskie. Jeśli chodzi o wynik to ciszej nad tą trumną. Nie będę na nic zwalał. Musi być lepiej przy innej okazji.

Ryj się cieszy



Trzem debiutantkom (Adriana i dwie Ole) gratuluję bardzo mocno. Jestem z Was dumny i do zobaczenia może we wrześniu na pełnym Maratonie?

Pompuję dla wcześniaków

Nie będę opisywał całości trasy – początek biegło się świetnie, końcówka może trochę mniej udana.

Tradycyjnie (tzn. drugi raz z rzędu, ale z planami na dłużej) wybrałem ścieżkę charytatywną Fundacji Wcześniak Rodzice-Rodzicom. Zadaniem ustalonym przy zbiórce był prosty przelicznik – każde 10 zł to jedna pompka zrobiona na mecie.

Już teraz celuję w Maraton Warszawski i na razie ustawiłem podobne zadanie, ale jestem otwarty oczywiście na zmiany. Byle uzbierać coś na dzieciaki 😊Zapraszam do wpłat

Epilog

Żeby było śmieszniej – parę dni po biegu zostałem „antybohaterem” na profilu jednego z coachów, który będąc prawdziwym wikingiem, mającym jedyny i niepowtarzalny pomysł na siebie na podstawie jednego zdjęcia (on cieszący się życiem i łapiący chwile ulotne jak ulotka vs ja, który postanowił akurat uwiecznić metę, bo chciałem zrobić fajnego reela).

Oczywiście do zarzutów się odniosłem (zapraszam do komentarzy), ale czas zrealizować dwa bardzo zaległe tematy. O tym, że zdjęcie nie zawsze znaczy więcej niż 1000 słów oraz o coachach sprzedających recepty na życie oparte na banałach. Dziękuję!